Życie - śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową.


"Stoczmy się dzisiaj, stoczmy się ciut, 
zwitkaczmy się odrobinkę, 
jak długo można w świecie złym, 
kretyńskim być motylkiem?" ~ A. Osiecka

Tak już się przecież przyjęło, że piszę tu prawie tylko o miłości. Piszę o tej szczęśliwej, świeżej i pachnącej różami, ale zdecydowanie częściej moje wypociny wydają się być okupione krwią i łzami. No dobra, z tą krwią to przesadzam - ból w kręgosłupie i złamane łóżko po ostatniej nocy to jeszcze nie rana postrzałowa. Ale często powstające w bólach zwierzenia w tej wirtualnej rzeczywistości strasznie śmierdzą. Leżą odłogiem w mojej duszy i gniją, bo data ważności już dawno minęła, a mnie nie stać było na luksus wywalenia wszystkiego do śmietnika. Mam takie przemyślenie, że jakby moje serce było człowiekiem to wyszłoby z siebie, stanęło obok i dało mi z liścia.

Nie napisałam jeszcze całej historii, choć strony się mnożą i mnożą, a ja mam dopiero dwadzieścia jeden lat i całe życie przed sobą. Nigdy nie chciałam się rozmieniać na drobne, chciałam mieć tego jedynego, dla którego ja będę tą jedyną - ale to takie trudne do zrealizowania kiedy jest się taką marzycielką. To, że chcę kochać nie oznacza akceptacji byle gówna, prawda? W tym zdaniu codziennie utwierdza mnie moja niezastąpiona G. i za to jej dziękuje. I jeszcze za to, że zawsze wysłuchuje mojego płaczu kiedy znowu się upijam z bólu - tak jakbym obieraczką do ziemniaków starała się głaskać serce. Z każdym obiadem jest coraz gorzej, niedługo będziemy robić tylko puree. 

Nigdy nie żałuję tego co przeżyłam z daną osobą i zwykle żałuję, że to się skończyło. Że znowu komuś na mnie zależało i znowu wszystko spierdoliłam. Albo obydwoje spierdoliliśmy. Ale dzisiaj siedzę na złamanym łóżku, w prawie własnym mieszkaniu, bolą mnie plecy od łopatek do lędźwi, już trzy razy sprawdzałam w lustrze czy nie jestem z tyłu fioletowa. Mam też siniaki na kolanie, prawej piersi i spałam cztery godziny. 
Zrobiłam właśnie czosnkowe grzanki i przesiadłam się na fotel. Zamykam oczy wczuwając się w muzykę w tle i wspominam minioną noc. Przez całe dorosłe życie ani razu nie pomyślałam, że to mogło się wydarzyć. Jakie było prawdopodobieństwo, że te same ręce, które pozbawiły się nawzajem niewinności będą tak silnie i łapczywie dotykać się ponad cztery lata później? Te usta, które kiedyś składały delikatne pocałunki po takim czasie będą wgryzały się w moje tak bezczelnie i namiętnie, że aż brak tchu? Na stole stoi otwarte piwo, niedopite bo zaczeliśmy tańczyć. Niedopite bo wszystko inne było ważniejsze, bo ważne było uchwycenie chwili w ruchu, gdy tańczyliśmy i śmialiśmy się jak jeszcze nigdy. Pamiętasz? Miało być raz. Spróbowałam Cię raz, teraz chcę cały czas. Przyznałam się kiedy mnie spytałeś czy myślałam, że to tak się skończy. Przyznałam się, że przeszło mi to przez myśl - ale raczej w formie jakieś zupełnej abstrakcji, czegoś nieosiągalnego, niedozwolonego. Nie można kochać się tak cudownie i bez opamiętania ze swoją gimnazjalną miłością, nie można być tak rozbestwionym żeby nie zauważyć tu niedorzeczności. A Ty, najdroższy, myślałeś o mnie? O tym, że kiedyś znowu będziesz miał mnie w ramionach? Że spotkamy się znowu, Ty już będziesz dojrzałym mężczyzną z chłopięcą duszą, a ja dojrzałą kobietą z sercem naiwnego dziecka? I o tym, że dopadniemy się tak bardzo spragnieni, że będziemy leżeć o 4 nad ranem na moim złamanym przez Ciebie łóżku. Wspomniałeś swoje dziecinne pytanie, czy możesz mnie dotknąć, wspominamy ten wieczór. Wspominamy wyjazd nad jezioro, beztroskie poranki, piękne gesty - choć mieliśmy tylko siedemnaście lat, co my w zasadzie wiedzieliśmy o życiu? Leżąc w prawie moim mieszkaniu, bez ubrań, wyznałeś mi, że jesteś mile zaskoczony że się nie wstydze samej siebie i że Cię zaskakuje jak ktoś mógłby mi się oprzeć i czy śpię nago w tym prawie swoim mieszkaniu. Oczywiście, że śpię nago i oczywiście że się wstydzę, ale nie w taki sposób jaki jest najbardziej oczywisty. Nie przykryje się kołdrą odcinając sobie drogę do Twojego ciała, nie zakryje piersi dłońmi bo wtedy Ty nie mógłbyś ich zakryć swoimi, nie wykręcę ciała w bardziej korzystną pozycję bo wtedy to już nie byłabym ja - a ja czuję się wyjątkowo gdy na mnie patrzysz... gdy patrzyłeś tej jednej nocy.
Jestem dużą dziewczynką, Ty wyjeżdżasz i ja wyjeżdżam, nikt nic nie obiecywał. Będziemy żyć tak jakby to nigdy się nie stało. Czy to możliwe? Zamykam oczy i znów Cię czuję. Ale będziesz kiedyś moim najintymniejszym sekretem, schowam nas tak głęboko jak się da i nie będę się łudzić, że kiedyś znowu każesz mi umyć Tobie plecy i ramiona w mojej wannie i klęcząc znowu pocałujesz mnie tam przy linii bioder.
Czy złamane łóżko było tego warte dziewczyno? Życie było tego warte.

Z tęsknoty to można przestać jeść.  Można też umyć podłogę w całym domu szczoteczką do zębów. Można wytapetować mieszkanie. Umrzeć można. 

Comments

Popular posts from this blog

Opowieść małżonki Św. Aleksego

Tęsknota - wirtualne wyobrażenie.

Na naprawę wiary.