Siedem lat - ode mnie dla mnie

Chciałam napisać do siebie list, no taki ładny, zupełnie tak jak piszą w filmach. Wyobrażałam sobie jak go piszę i zaklejam w kopercie, a potem otwieram ze łzami w oczach starsza o dekadę lub dwie... podobała mi się ta myśl. Ale jednak nie potrafię się zdecydować co jest wogóle warte tak długiego elaboratu w wołaczu (o, Klaudio!).

Zamiast tego zjechałam w otchłań najstarszych postów blogowych, które już dawno zasłużyły na zmianę statusu na z opublikowany na wersja robocza. To chyba trochę urocze, jak dużo było we mnie miłości w moich dniach młodzieńczych, jak dużo tam było natchnienia, prób łapania oddechu, płacząc w głos, i jak dużo było słów. Chcąc cokolwiek powiedzieć o moim stylu pisania trzeba przynać, że zawsze miałam w sobie bardzo dużo emocji, które nie raz po prostu przytłaczały zdolności literackie. Żadna ze mnie dziennikarka czy poetka, ale jak najbardziej narratorka. Od zawsze grana przeze mnie w dziecięcych przedstawieniach rola okazuje się w rzeczywistości moją rolą życiową - wrażliwość zawsze kazała mi przeżywać mocniej, intensywniej, z ekscytacją czekać na nowy początek i nowy koniec. Opowiadanie swoich pragnień, a później snów i planów urzeczywistniało się na łamach tego bloga. Przepełniona życiem, na akord, wyrosłam na młodą dorosłą, którą porusza własną, przedawnioną twórczość. Nie ma miejsca na zażenowanie emocjami, prawda?

Było mnie tak dużo w swojej głowie i jeszcze więcej w tych emocjach. których wtedy się bałam. Zupełnie, jakby miały mnie pochłonąć. Cytując najpiękniejsze wiersze o miłości, tęsknocie i cierpieniu uważałam się za zagubioną, a własne myśli określałam jako niedyplomatyczne. Co miałam na myśli jako piętnastolatka mówiąc, że apeluję do swojego pokolenia? Naprawdę chciałam opowiedzieć historię mojego intymnego świata, świata przepełnionego emocjami, nad którym nigdy nie dokońca panowałam, ale i ono trwale nie panowało nade mną. Cytowałam Pawlikowska-Jasnorzewską, Osiecką i Lema jakbym studiowała ich na letnich obozach zamiast chodzić na potańcówki. Wcale tak nie było. Nie wiem czy odkrycie najbardziej zajechanych kawałków muzycznych z okresu mojego liceum byłoby ciekawsze niż czytanie tutaj tych wszystkich rzeczy...

Kiedyś zapomnę, Twój głos ucichnie we mnie, znamiona dotyku wyblakną, umysł, który teraz krwawi- zagoi się. Nie myśl, że tego nie wiem , jestem już przecież dużą dziewczynką, ale teraz muszę to w sobie zachować. Muszę nosić tę miłość jak żałobę, wypłakiwać każde wspomnienie, krzyczeć z bólu i milczeć w bezsilności. Świat musi się teraz skończyć, dotknąć dna. Pytasz, co będzie potem? Potem przyjdzie wiosna, stopnieje ze śniegiem ostatnie wspomnienie o nas, oczy mi pojaśnieją, przestanę drżeć za każdym razem, gdy usłyszę twoje imię. Promienie słońca otulą moją twarz, uśmiechnę się tak zwyczajnie do życia i nadam tej miłości inny sens, bo nie będziesz już moją słabością, ale siłą.

... jak ja bardzo wtedy kochałam. Skąd wiem? Być może dlatego, że osoba, o której piszę w tym fragmencie nigdy we mnie nie zgasła. I mimo że dzisiaj, czytając to, mam mnóstwo łez w oczach, to na mojej buzi pojawia się uśmiech. Tyle lat temu, pochłonięta emocjami wiedziałam, że ten fragment mojej historii musi się skończyć i że to jest dobre. Najbliżsi mi ludzie wiedzą, że drugie śniadania jadłam wtedy posolone łzami, a chwile później śmiałam nad zabarwionymi na czerwono piwami. Niedojrzała w emocjach i niedojrzała w kubkach smakowych, ale jak kochałam to zawsze wierzyłam, że kocham na zawsze i jadłam emocje tak jakbym szczęście mogła wygrać tylko między kawałkami salami na pizzy. 

Dzisiaj czuję tak samo, tyle że nie obnoszę się na ulicy z tęsknotą za ludźmi i za pocałunkami. Siedzę na kanapie, piję wino i czuję w sobie tę nieużytkowaną młodą twórczość. Wypełnia mnie pragnienie piękna, ubranego w słowa. Istota słów nie zależy przecież od tego, jak pięknie akcentujemy sylaby, ale od tego, czy wierzymy w nasz przekaz. Chcę to piękno nosić w sobie zawsze, niezależnie od wieku, stanu cywilnego czy chwilowego poczucia beznadzieji. I racja, czasem nie mogę już oddychać, kiedy wspomnienia napływają nieproszone, ale nie umiem zdecydować, które z nich nie są wystarczająco piękne by je nosić. 

Comments

Popular posts from this blog

Opowieść małżonki Św. Aleksego

Tęsknota - wirtualne wyobrażenie.

Na naprawę wiary.