Wieczorami.

Bo tak naprawdę musimy zrozumieć,  że nie ważne jest z kim chcemy spędzić piątkowy wieczór. Najważniejsze jest z kim chcemy spędzić całą sobotę. A potem każdą sobotę do końca życia.

Myślę o tym, jak wielkim błogosławieństwem jest to, że nasze myśli są prywatne. Coś tak wspaniałego mieć tylko dla siebie i tego nie wykorzystać? Inni nie mają dostępu do wizji, które snujemy w najmniej odpowiednim momencie. Kreujemy przepiękne scenariusze, które nas budują, nie musząc przy tym dzielić się nimi z innymi ludźmi. Czyż to nie wspaniałe? Kiedy coś takiego się dzieje w środku zatłoczonego miasta, kiedy wszyscy czegoś chcą,  czegoś wymagają, żądają odpowiedzi na trudne pytania egzystencjalne.
Wtedy właśnie uciekamy do środka siebie. Uciekamy najdalej jak się da,  choć paradoksalnie najbliżej. Możemy zamknąć oczy.. ale nawet to nie jest potrzebne. Bo mamy świadomość, że te wszystkie wspaniałe rzeczy żyją w nas codziennie, mimo woli. Poddajemy się tym nie poprawnym marzeniom.. i jest to tylko nasze. To jest właśnie najpiękniejsze - bo choćbyśmy byli najgorsi, mamy możliwość obejrzenia pięknej galerii wspomnień zawsze, wachlarza marzeń i pragnień. I nikt nie będzie nas osądzał.
Tak, być może zaraz po chwili takiego uczucia, któremu nierówny żaden imprezowy odlot, wrócimy do swojej codzienności. Wrócimy do oczu tych wszystkich ludzi wokół. Znowu damy im się widzieć. Pójdziemy do szkoły, do pracy. Spotkamy się z tym, z tym i z tamtym.. będziemy się śmiać, oczywiście. Nawet szczerze. Ale nikt nie zabierze nam własnych myśli, najpiękniejszego daru jaki otrzymaliśmy. Nie wiem wprawdzie jeszcze czy myśli oznaczają zdradę siebie. Ale chyba póki co, nie umiem z tego zrezygnować..
...

Znowu tęsknię. Nie wiem kiedy przestanę, kiedy zapomnę. Kiedy nie będę mogła odtworzyć w myślach koloru Twoich oczu?
Codziennie się ranimy. Codziennie przeżywasz rozczarowania od początku. A ja wtedy wiem jaką masz słuszność, wiem jak bardzo ranię - ciągle od nowa. Bardzo mnie to boli, wiesz? Tak strasznie, że czasem już nie umiem czerpać spokojnych oddechów wieczorami. Codziennie chcemy sobie coś udowadniać, na siłę, bo tak będzie lepiej, bo przecież nie można odpuścić. Wariujemy z tęsknoty i zazdrości, wariujemy bez dotyku, bez spojrzenia, bez ciepła. Popadamy w obłęd, widząc niezliczone podteksty - zdjęcia, komentarze innych osób, obecnych wokół nieproszonych gości. Gryziemy ręce z niecierpliwością i martwimy się w nieskończoność. Umieramy. Codziennie od początku. Bo nie umiemy żyć normalnie, nie umiemy zasługiwać na miłość.

"Cudownie się czuję, kiedy mnie dotyka. Nieważne co powie mi jutro."

Comments

Popular posts from this blog

Opowieść małżonki Św. Aleksego

Tęsknota - wirtualne wyobrażenie.

Na naprawę wiary.